Tym razem krótko. Było już późno,a z racji piątkowego wieczoru sporo podpitych Madziarów kręciło się po ulicach. Stanęliśmy w dobrze oświetlonym miejscu,co by nas było dobrze widać. Tym razem nie mieliśmy tyle szczęścia,staliśmy trochę dłużej niż zwykle,ale koniec końców się udało wyruszyć dalej. Poznaliśmy też tutaj Petera,Węgra mieszkającego w Budapeszcie,który okazał się być coachsurferem i zaoferował nam nocleg,co się bardzo dobrze składało,bo nie mieliśmy nic załatwionego jeszcze.