Kierowca wysadził nas na MOPie pod Trenčínem. Z racji godziny postanowiliśmy posilić się i dopiero ruszać dalej w trasę. Przy stacji ("pumpa" po słowacku) była niby restauracja,gdzie menu było w kilku językach,w tym nawet po polsku. Ja osobiście byłem pozytywnie zaskoczony ;) Inna sprawa moje wrażenie o obsłudze..to była typowa obsługa barów mlecznych w stylu filmów Barei,coś w stylu: "a pan tu czego?"..ale nic..my studenci,to nam nie straszne takie klimaty ;) Posililiśmy się, posiedzieliśmy chwilę,i z racji tego,że czas nas gonił wyszliśmy szukać szczęścia. Niestety nie znaleźliśmy go..staliśmy na tym MOPie przez godzinę, albo dłużej..chodziliśmy po samochodach,pytaliśmy..próbowaliśmy łapać przed zjazdem do MOPu, postaliśmy trochę, ale,że nic się nie ruszyło zmieniliśmy miejsce i stanęliśmy na wylocie z MOPu. Na wysepce wyłączonej z ruchu tak,że tabliczkę z miejscowością było widać zarówno z autostrady jak i od strony MOPu. W końcu udało się nam przełamać złą passę..Zatrzymał się, Peugeot 206. Powiedział,że podrzuci nas pod Trnavę,ok,siadamy. Kierowca były miły, aczkolwiek trochę bałem się o to czy dojedziemy gdy zaczął przy 130 km/h kierować samymi kolanami,ale dojechaliśmy szczęśliwie ;)